sobota, 13 kwietnia 2013

Słynny Dermaglin kontra glinka Wałdajska

Dermaglin
Nie wiem, czy można powiedzieć coś więcej o tej maseczce! Na wizażu i blogach znajduje się mnóstwo opinii, spostrzeżeń i opisów.

Ja ograniczę się do szybkiej recenzji i małej podpowiedzi.

Maseczka zapakowana w saszetkę 10ml, kosztuje około 5-6zł. Wystarcza na 2-3 na samą twarz. Jednak między użyciami trzeba bardzo dokładnie ją zamknąć, żeby nie stwardniała. Jest to o tyle trudne, że nie mamy żadnego zamknięcia :) Mój sposób, który się sprawdził to ucięcie tylko małego rożka z brzegu i wyciskanie maseczki, a kiedy chcemy ją zamknąć to kilkukrotne zwinięcie tego otwartego miejsca i przyłożenie czymś ciężkim.

Dość grubą warstwę kładziemy na twarz- oczywiście najpierw pozbywamy się makijażu. Nie którzy nie lubią zapachu tej glinki, dla mnie jest on cudowny. Taki ziołowo-leśny :)

Maskę trzymamy ok. 20 minut spryskując od czasu do czasu, żeby nie zrobiła nam się totalna skorupa - wtedy glinka już nie działa na skórę.

Zmywanie jest najgorsze. Polecam użyć płatka kosmetycznego albo jakiejś gąbeczki, i uważać, żeby wszystko w około nie zrobiło się zielone :D Jednak efekt warty pomęczenia się bo twarz po tej maseczkę jest gładsza, odżywiona i oczyszczona.


Jak zauważyła, któraś z blogerek firma produkująca Dermaglin wypuszcza także maseczki dostępne w Biedronce. Ja spróbowałam wersji oczyszczającej i w konsystencji i efektach jest bardzo podobna. Jedyne czym się różni to zapach - bardziej miętowy, świeży. I opakowanie - jest przedzielone na dwa więc nie trzeba się martwić o wysychanie. Ostatnia rzecz to cena, chyba 3,99zł.

Glinka Wałdajska
Alternatywą dla tego typu maseczek jest zakup glinki. Ostatnio skusiłam się na Glinkę Wałdajską z Kaliny. Za opakowanie 100 gram (sprytnie podzielone na dwa woreczki) zapłaciłam 7,99zł. Przewiduję, że to opakowanie starczy mi na około 10 maseczek.






Ponieważ dostajemy proszek musimy sami dolać wody (albo hydrolatu) i tutaj od razu ostrzegam - nalewajcie odrobinę wody! Przy pierwszym podejściu użyłam jej za dużo i musiałam wsypać bardzo dużo glinki. Plusem takiej postaci kosmetyku jest możliwość modyfikowania maseczek, dodawania do nich półproduktów, a przy okazji pozbywamy się problemu wysychającej glinki w otwartym opakowaniu.



Sam proszek ma kolor ziemisto-zielono-szary. Bardzo ładnie łączy się z wodą, łatwo nakłada. Jeśli chodzi o działanie to jest zbliżone do Dermaglinu - oczyszcza, napina, lekko ściąga buzię. Nie zauważyłam efektu odmłodzenia o którym pisze producent ale maseczki serwuje sobie "od święta" więc na takie cuda nawet nie liczę.








Informacje od producenta:

Błękitna glinka Wałdajska wydobywana jest na ekologicznie czystym terenie Rosji. 
Glinka ma właściwości lecznicze i jest szeroko stosowana we współczesnej kosmetologii.  
Dzięki dużej zawartości minerałów i substancji bioaktywnych pochodzenia naturalnego, maseczka na bazie Błękitnej glinki Wałdajskiej skutecznie redukuje zmarszczki, odmładza i doskonale oczyszcza skórę.
Glinka Wałdajska nasyca komórki skóry w niezbędne substancje i związki naturalne, odżywia i pobudza procesy regeneracyjne skóry. 
Glinka nadaje skórze jędrność, elastyczność zdrowy wygląd.

Przygotowanie maseczki - zmieszać glinkę z wodą w proporcji 1:1 do uzyskania gładkiej pasty. Nałożyć grubą warstwę na twarz, pozostawić na 5-15  minut.  Po zmyciu maseczki zaleca się zastosować łagodny krem odżywczy.  Stosować 2-3 razy w tygodniu.


Skład:  100% wysoce oczyszczona glinka błękitna Wałdajska naturalna z zawartością srebra.



Stosując glinki pamiętamy o dwóch żelaznych zasadach!
1. Nie mieszkamy, ani nie nakładamy maseczki metalowymi łyżeczkami ani w metalowych miseczkach ponieważ glinka może wejść z nimi  w reakcję.
2. Nie dopuszczamy do wyschnięcia - możecie glinkę trzymać nawet 20 minut jednak jeśli czujecie, że zaczyna pszysychać spryskajcie twarz wodą termalną/hydrolatem. Kiedy glinka stworzy skorupę na naszej buzi bardzo ciężko będzie ją zmyć, przestanie działać, a dodatkowo może wysuszyć skórę!

środa, 10 kwietnia 2013

Spray z żywymi witaminami Natura Siberica - czyli nie wszystko złoto co się świeci

Od mniej więcej miesiąca testuje spray z żywymi witaminami z Natura Siberica. Sam wygląd tego kosmetyku sprawia, że aż miło mieć go w łazience. Półprzezroczysty, mieniący się na złoto z zawieszonymi małymi czerwonymi kuleczkami. Bardzo to zgrabnie wymyślili.



Producent obiecuje nam, że:

Spray w mgnieniu oka odżywia włosy oraz ciało, nawilża je i chroni przed szkodliwymi czynnikami.
Ekstrakty z Maliny Moroszki i Dzikiej Jeżyny bogate w Witaminę C regenerują komórki skóry, poprawiając jej elastyczność. Sofora Japońska, naturalne źródło Rutyny aktywizuje proces odnowy komórek skóry.
Dzika Róża Dahurska zawierająca witaminy B, E i beta karoten poprawia strukturę włosa, sprawia że stają się silne i posłuszne.
Ekstrakt z Czarnej Jagody Syberyjskiej przywraca włosom kolor i blask.


Jeśli chodzi o coś więcej niż tylko wygląd to niestety nie mam wiele do powiedzenia dobrego o tym kosmetyku.
Pierwsze "ale" napotkałam już przy aplikacji. Atomizer nie spełnia swojej roli, zamiast tworzyć mgiełkę czy przynajmniej rozpryskiwać spray (jak sama nazwa wskazuje) jedyne co potrafi to chlusnąć z dużą mocą dawką żelu. Aplikowanie wprost na twarz czy włosy totalnie odpada. Trzeba najpierw napsikać na rękę, i to  też nie takie proste ponieważ porcje wypluwane przez atomizer są malutkie i potrzebuję co najmniej kilku. Do tego samo "przyciskanie" jest bardzo oporne, toporne i czasem aż mnie palec boli!

Jeśli chodzi o samo działanie no cóż... pytanie brzmi czy w ogóle jest jakieś działanie tego produktu?

Twarz: Na plus mogę zaliczyć, że nie zapycha, szybko się wchłania (bardzo wodna konsystencja). Jeśli ktoś obawia się, że zostaną jakieś drobinki na twarzy to także się nie wydarzy. Po aplikacji nie czuję żeby moja skóra była jakoś nawilżona, ani właściwie, żeby cokolwiek się z nią działo.

Włosy: Miałam nadzieje, że uda mi się z jego pomocą poskromić puszenie, i używałam sprayu już na suche włosy jako "wygładzacza". Chwilowo na pewno widać różnicę, lekko nawilża włosy więc przestają się puszyć, ale szczerze mówiąc nie widzę, żadnego lepszego efektu niż gdybym potraktowała je wodą czy hydrolatem.

Ciało: Tutaj to już w ogóle sobie tego nie wyobrażam. Żeby się wysmarować musiałabym wypsiknąć chyba ze 100 porcji. Stosowałam na ręce i dekolt i efekt podobny jak na twarzy. Błyskawicznie się wchłania i żadnej różnicy nie widzę.... Liczyłam chociaż, że zostawi jakiś małe rozświetlenie przez te złote drobinki i nada się na imprezy ale tutaj też mnie zawiódł...



Z pewnością zużyję do końca, popróbuję nakładać na mokre włosy, albo większą ilość bo po prostu szkoda mi wyrzucać pieniędzy, ale za tą cenę (29,90zł) i z takim składem spodziewałam się czegoś więcej. Spray z żywymi witaminami ponownie u mnie nie zagości. A szkoda, bo piękna z niego rzecz!

Poniżej podaję skład - jak widać opiera się głównie na wodzie i mnóstwie ekstraktów z różnych roślin.

Skład: Aqua, Schizandra Chinesis Fruit Extract, Pulmonaria Officinalis Extract, Oxalis Acetosella Extract, Rosa Davurica Bud Extract, Vaccinum Angustifolium, Achillea Millefollum Extract, Anthemis Nobilis Flower Extract, Artemisia Vulgaris Extract, Rubus Chamaemorus Fruit Extract, Sophora Japonica Flower Extract, Xantham Gum, Glycerin, Agar, Tocopheryl Acetate, Panthenol, Retinyl Palmitate, Niacinamide, Chitosan, Algin, Mica, Titanium Dioxide, Iron Oxides, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Parfum.


Jeśli ktoś miał z nim do czynienia i znalazł sposób jak go najlepiej wykorzystać dajcie koniecznie znać bo mam niemałą zagwozdkę.


niedziela, 7 kwietnia 2013

Tangle Teezer vs. dzik

To szczotka legenda. Nie będę powtarzać informacji, które już z pewnością znacie z innych blogów. Chciałam Wam tylko przedstawić moją opinię, i skonfrontować tą szczotę z dzikiem, o którym pisałam TUTAJ :)



Czy szczotka pomaga rozczesać włosy? Zdecydowanie tak, jest to o wiele łatwiejsze i dzięki temu mniej włosów zostaje wyrwanych. Dzik nie radzi sobie tak dobrze z rozplątywaniem włosów zwłaszcza tych z dolnych warstw.

Czy łatwo ją utrzymać w czystości? Na pewno łatwiej od dzika! Po pierwsze włosy są dobrze widoczne, udaje mi się je wyciągnąć palcami, a jeśli zdarzy się jakiś przyklejony maruder pomagam sobie pęsetą. Łatwo można ją także umyć i szybko wysycha.

Jak wyglądają włosy po czesaniu? Moje ładnie się układają, mam wrażenie, że jeśli porządnie się z nimi rozprawię za pomocą TT to zostają dłużej niesplątane. Niestety nadal się puszą i ta szczotka im nie pomogła.  Wydaje mi się także, że jeśli ktoś ma bardzo kruche włosy to mogą się one łamać od TT. Nadal jednak wygrywa z dzikiem, który owszem jest bardzo delikatny ale niemiłosiernie puszy i elektryzuje mi włosy.

Jak w pełni wykorzystać wydane na tę szczotkę 40zł? Po pierwsze używam jej do czesania kilka razy dziennie, służy mi także świetnie do rozprowadzania odżywek, masek itp. Mogę ją zabrać pod prysznic (przy dziku to odpada). Przydaje się także przy olejowaniu, łatwiej doprowadzić olej do każdego włosa.

Polecam? Tak. Z pewnością ta szczotka mnie nie rozczarowała, jednak jeśli ktoś liczy, że rozwiąże ona wszystkie włosowe problemy to niestety może być tylko małą pomocą w pielęgnacji.






Posiadam wersję Elite (cieszę się, że nie skusiłam się na tą pierwszą ponieważ jestem leworęczna i ciężko byłoby mi się nią posłużyć, typ Elite można używać obiema rękami - oczywiście nie na raz :D). Mimo, że mam małe dłonie szczotka dość dobrze leży w ręce i nie wypadła mi jeszcze ani razu. Niestety kilka razy nosiłam ją w torebce bez żadnego zabezpieczenia  i niektóre ząbki zaczęły się odginać. Na ostatnim zdjęciu widać też, że się lekko rozkleja. Nie wiem czy tak już zostanie czy posypie się dalej ale mam nadzieje, że posłuży mi około roku - dwóch bo za taką cenę oczekuję porządnego produktu!

sobota, 6 kwietnia 2013

Amilie Minerals swatch podkładów

Bardzo słabej jakości zdjęcia ale mało jak na razie zdjęć tych minerałów w sieci więc może komuś się przydadzą.
Jeśli chodzi o moją opinię to żaden z kolorów nie jest idealny, w nazwach dużo żółci a w rzeczywistości wszystkie wydają mi się lekko pomarańczowe albo beżowe... Najbliżej ideału chyba golden fair, ale żeby go stosować musiałabym mieszać z czymś ciemniejszym, a chyba mi się nie chce :D




Babuszka dla średniowiecznej

Zaczynam powoli pisać recenzje kosmetyków rosyjskich, które przyszły do mnie paczką jakiś miesiąc temu. Na pierwszy ogień idzie serum Babuszki Agafii przedłużenie młodości (35 - 50 lat). Czemu mając trochę ponad dwadzieścia lat zdecydowałam się na taki kosmetyk? Po pierwsze czytałam na innych blogach, że serum dla młodszych jest tak słabe, że właściwie nie warto kupować. Po drugie kiedy składałam zamówienie tylko to było dostępne. Nie mam obsesji na punkcie starzenia się, ani skóry, ani w ogóle. Ale chciałam żeby moja biedna, ciągle zmęczona walką z trądzikiem twarz nabrała trochę jędrności i blasku. Czy tak się stało?

Zacznijmy od początku. Za 24,90zł jak widać dostajemy buteleczkę 30ml z pipetą. Niestety nie jestem zadowolona z tego sposobu aplikacji. Serum ma taką konsystencję, że przykleja się do pipety i w momencie wyciągania przeważnie część zostaje mi na gwincie.


Jeśli chodzi o sam produkt to jest bardzo lekki, wodnisty. Natychmiastowo się wchłania, i niestety nie nawilża dostatecznie. Żeby poczuć pełen komfort musiałam aplikować jeszcze krem. Sprawdza się natomiast pod makijaż. Nie zapycha, nie powoduje wzmożonego świecenia.

Działanie? Hmm... bardzo ciężko je opisać, ponieważ na mojej skórze chyba w ogóle nie zadziałało. Nie zauważyłam ani większej jędrności, ani blasku, ani napięcia... A muszę dodać, że zużyłam już prawie całe! Skład tego kosmetyku jest bardzo zachęcający, więc z pewnością go dokończę ale nie skuszę się na ponowny zakup...



Skład:
Aqua with infusion extract of Rhodiola Rosea Root Extract Spirae Ulmaria Flower Oil, Organic Saponaria Officinalis Extract, Opuntia Coccinellifera Flower Oil, Glycerin, Glyceryl Stearate SE, Helianthus Annuss Seed Oil, Triticum Vulgare Germ Oil, Hydrolyzed Wheat Protein, Ribes Nigrum Seed Oil, Calendula Officinalis Flower Oil, Oryza Sativa Seed Oil, Melissa Officinalis Leaf Oil, Xanthan Gum, Sodium Hyaluronate, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Organic Parfum.