Mimo, że lato powoli zmierza ku końcowi (niestety) chciałam napisać o piciu wody. Być może dla wielu z Was jest to temat już oklepany, ale ja wciąż napotykam się na ludzi, którym woda nie smakuje, używają jej tylko do gotowania, a wypicie dwóch litrów dziennie uważają za szaleństwo. Cóż. Kiedyś sama zaliczałam się do tych osób jednak udało mi się zmienić przyzywczajenia i teraz dzień bez wody jest męczarnią.
Na początku piłam wodę mineralną i uważnie przyglądałam się etykietom wybierając te z największą zawartością kationów i anionów minerałów. Z czasem jednak ilość plastiku gromadzonego w domu zaczęła mnie przerażać. Szukałam możliwości zakupu wody w dużych, 5 galonowych butlach, które możecie spotkać w różnych poczekalniach i recepcjach jednak okazało się, że przy domowych potrzebach korzystanie z takich systemów jest trudne i nieopłacalne. Koniec końców stanęło na dzbanku z wymiennym filtrem. Jestem z niego bardzo zadowolona - nie muszę pamiętać o kupowaniu wody na okrągło, nie wspominając już o noszeniu jej w torbie na zakupy. W dodatku skończył się problem dziesiątek plastikowych butelek więc można traktować to za działanie pro-ekologiczne. To rozwiązanie jest także korzystne dla mojego portfela. Filtr wymieniany co miesiąc kosztuje 13-15zł, a za tą kwotę mogłabym kupić wodę w butelkach na około tydzień.
Czy dzbanek zmienia kranówę w mineralny eliksir? Oczywiście nie, ale w smaku jest istotna różnica - nie czuć chloru i woda jest trochę bardziej miekka. To zależy także od miejsca zamieszkania i instalacji wodociągowej, ale u mnie w mieszkaniu oceniam wodę na zdatną do picia, a wszelkie minerały, makro i mikroelementy dostarczam sobie dietą bogatą w owoce i warzywa.
Z łatwością zajdziecie różne dzbanki tego typu w większych sklepach. Ja zamówiłam swój dzbanek (Dafi) na Allegro za niecałe 40zł z przesyłką i jednym filtrem na start. Same filtry także opłaca się kupić w internecie w większej ilości, a jeśli potrzebujecie czegoś stacjonarnie to szukajcie na półce z dzbankami lub w Rossmanie.
Dlaczego piszę o tym dopiero teraz, kiedy robi się coraz chłodniej i nasze pragnienie nie daje o sobie znać tak często? Właśnie dlatego, żeby przypomnieć sobie i Wam, że zimą nadal potrzebujemy dostarczać naszemu organizmowi wody! Oczywiście, cześć zapotrzebowania będzie realizowana pewnie przez herbatę (zielona i roibos są moimi ulubionymi) i prawdą jest, że podczas upałów nasz organizm więcej się poci i szybciej odwadnia co nie zmienia faktu, że w zimie także dobrze jest pić wodę! Jej cyrkulacja w naszym organizmie odbywa się głównie poprzez parowanie, wydychanie, a także wydalanie. Te procesy na zimę nie ustają - nadal śpimy, ruszamy się czy w końcu oddychamy. Odpowiedni stan nawodnienia organizmu umożliwia poprawne funkcjonowanie na poziomie organów - zwłaszcza układu pokarmowego i wydalniczego (wasze nerki będą bardzo wdzięczne), a także komórkowym. Nasze neurony lepiej mogą przesyłać impulsy nerwowe jeżeli pracują w otoczeniu wody. Także nasza regulacja ciepła w organizmie pracuje lepiej, i o ile jest to dość oczywiste w stosunku do upalnej pogody gdzie instynktownie sięgamy po napoje to w zimie będzie nam po prostu cieplej jeżeli zadbamy o równowagę wodną naszego organizmu.
To ile wody, kiedy i jak pić? Twarde wytyczne mówiące o 30ml na 1kg masy ciała trzeba dostosować do siebie. Jeśli nasza aktywności fizyczna jest większa niż przeciętna, mieszkamy w ciepłym klimacie (szczęściarze!) czy nasza dieta zawiera mało owoców i warzyw, a dużo suchych skondensowanych pokarmów ilość ta musi być większa.
Dobrze jest zaczynać dzień od szklanki wody, żeby niejako przepłukać przełyk i układ pokarmowy i po prostu obudzić organizm. Idealnie byłoby dodać do niej sok z cytryny, który ma odczyn zasadowy i wpływa alkalizująco na organizm. Sama jednak nie mogę się do tego przekonać, i rano jestem w stanie wypić zaledwie kilka łyków wody. Natomiast zasadą, której się trzymam dość rygorystycznie jest nie popijanie podczas posiłków. Można sięgnąć po wodę 15-20 minut przed jedzeniem, oraz pół godziny po - dzięki temu jedzenie nie jest w naszym żołądku rozwodnione i organizowi łatwiej się je trawi. Nie warto też pić większych ilości na raz, o wiele efektywniej bedzie działało popijanie po kilka łyków przez cały dzień.
Oprócz dzbanka gadżetem, który znacznie ułatwił mi wprowadzenie wody w moje życie jest bidon marki Sistema. Ten na zdjęciu ma pojemność 600ml i został wykonany z plastiku wolnego od BPA. Zawsze mam go przy sobie i przyjemniej mi się z niego popija niż ze szklanki. Dzięki szerokiej szyjce o wiele łatwiej go napełnić niż zwykłą butelkę, a zakręcany dziubek do picia dobrze blokuje korek przed rozlaniem.
Wskaźnikiem funkcjonowanie gopodarki wodnej jest kolor naszego moczu. Jeżeli jest on prawie przezroczysty, z lekkim słomkowym zabarwieniem wszystko jest w porządku. Jeśli jednak przyjmuje ciemniejszą barwę (jest bardziej skondensowany), a do toalety udajemy się 3-4 razy dziennie powinniśmy pomyśleć o zwiększeniu ilości pitej wody.
Na początku piłam wodę mineralną i uważnie przyglądałam się etykietom wybierając te z największą zawartością kationów i anionów minerałów. Z czasem jednak ilość plastiku gromadzonego w domu zaczęła mnie przerażać. Szukałam możliwości zakupu wody w dużych, 5 galonowych butlach, które możecie spotkać w różnych poczekalniach i recepcjach jednak okazało się, że przy domowych potrzebach korzystanie z takich systemów jest trudne i nieopłacalne. Koniec końców stanęło na dzbanku z wymiennym filtrem. Jestem z niego bardzo zadowolona - nie muszę pamiętać o kupowaniu wody na okrągło, nie wspominając już o noszeniu jej w torbie na zakupy. W dodatku skończył się problem dziesiątek plastikowych butelek więc można traktować to za działanie pro-ekologiczne. To rozwiązanie jest także korzystne dla mojego portfela. Filtr wymieniany co miesiąc kosztuje 13-15zł, a za tą kwotę mogłabym kupić wodę w butelkach na około tydzień.
Czy dzbanek zmienia kranówę w mineralny eliksir? Oczywiście nie, ale w smaku jest istotna różnica - nie czuć chloru i woda jest trochę bardziej miekka. To zależy także od miejsca zamieszkania i instalacji wodociągowej, ale u mnie w mieszkaniu oceniam wodę na zdatną do picia, a wszelkie minerały, makro i mikroelementy dostarczam sobie dietą bogatą w owoce i warzywa.
Z łatwością zajdziecie różne dzbanki tego typu w większych sklepach. Ja zamówiłam swój dzbanek (Dafi) na Allegro za niecałe 40zł z przesyłką i jednym filtrem na start. Same filtry także opłaca się kupić w internecie w większej ilości, a jeśli potrzebujecie czegoś stacjonarnie to szukajcie na półce z dzbankami lub w Rossmanie.
Dlaczego piszę o tym dopiero teraz, kiedy robi się coraz chłodniej i nasze pragnienie nie daje o sobie znać tak często? Właśnie dlatego, żeby przypomnieć sobie i Wam, że zimą nadal potrzebujemy dostarczać naszemu organizmowi wody! Oczywiście, cześć zapotrzebowania będzie realizowana pewnie przez herbatę (zielona i roibos są moimi ulubionymi) i prawdą jest, że podczas upałów nasz organizm więcej się poci i szybciej odwadnia co nie zmienia faktu, że w zimie także dobrze jest pić wodę! Jej cyrkulacja w naszym organizmie odbywa się głównie poprzez parowanie, wydychanie, a także wydalanie. Te procesy na zimę nie ustają - nadal śpimy, ruszamy się czy w końcu oddychamy. Odpowiedni stan nawodnienia organizmu umożliwia poprawne funkcjonowanie na poziomie organów - zwłaszcza układu pokarmowego i wydalniczego (wasze nerki będą bardzo wdzięczne), a także komórkowym. Nasze neurony lepiej mogą przesyłać impulsy nerwowe jeżeli pracują w otoczeniu wody. Także nasza regulacja ciepła w organizmie pracuje lepiej, i o ile jest to dość oczywiste w stosunku do upalnej pogody gdzie instynktownie sięgamy po napoje to w zimie będzie nam po prostu cieplej jeżeli zadbamy o równowagę wodną naszego organizmu.
To ile wody, kiedy i jak pić? Twarde wytyczne mówiące o 30ml na 1kg masy ciała trzeba dostosować do siebie. Jeśli nasza aktywności fizyczna jest większa niż przeciętna, mieszkamy w ciepłym klimacie (szczęściarze!) czy nasza dieta zawiera mało owoców i warzyw, a dużo suchych skondensowanych pokarmów ilość ta musi być większa.
Dobrze jest zaczynać dzień od szklanki wody, żeby niejako przepłukać przełyk i układ pokarmowy i po prostu obudzić organizm. Idealnie byłoby dodać do niej sok z cytryny, który ma odczyn zasadowy i wpływa alkalizująco na organizm. Sama jednak nie mogę się do tego przekonać, i rano jestem w stanie wypić zaledwie kilka łyków wody. Natomiast zasadą, której się trzymam dość rygorystycznie jest nie popijanie podczas posiłków. Można sięgnąć po wodę 15-20 minut przed jedzeniem, oraz pół godziny po - dzięki temu jedzenie nie jest w naszym żołądku rozwodnione i organizowi łatwiej się je trawi. Nie warto też pić większych ilości na raz, o wiele efektywniej bedzie działało popijanie po kilka łyków przez cały dzień.
Oprócz dzbanka gadżetem, który znacznie ułatwił mi wprowadzenie wody w moje życie jest bidon marki Sistema. Ten na zdjęciu ma pojemność 600ml i został wykonany z plastiku wolnego od BPA. Zawsze mam go przy sobie i przyjemniej mi się z niego popija niż ze szklanki. Dzięki szerokiej szyjce o wiele łatwiej go napełnić niż zwykłą butelkę, a zakręcany dziubek do picia dobrze blokuje korek przed rozlaniem.
Wskaźnikiem funkcjonowanie gopodarki wodnej jest kolor naszego moczu. Jeżeli jest on prawie przezroczysty, z lekkim słomkowym zabarwieniem wszystko jest w porządku. Jeśli jednak przyjmuje ciemniejszą barwę (jest bardziej skondensowany), a do toalety udajemy się 3-4 razy dziennie powinniśmy pomyśleć o zwiększeniu ilości pitej wody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania!