Miałam spore nadzieje związane z podkładami Eartnicity, długo czekałam aż wprowadzą nowe kolory podkładów bo wśród organiczonej palety ciężko byłoby mi coś znaleźć. Podczas tego ciągłego zastanawiania się czy może jednak nie wziąć najjaśniejszych na próbę udało mi się wygrać konkurs na jednym z blogów i otrzymałam wybrany odcień podkładu - zdecydowałam się poczekać aż wprowadzą nowe kolory i wybrałam Sunrise. Z opisu wygląda na idealny dla mnie, zdjęcia i swatche na blogach też dawały mi dużo nadziei... Niestety okazało się, że zamiast odcienia lekko źółtego wychodzą z niego pomarańczowe tony. Na ostatnim zdjęciu, które było robione w słońcu możecie to dostrzec.
Nie chciałam się tak łatwo poddawać i nałożyłam go na całą twarz z myślą, że może jakoś to będzie. Sama aplikacja nie należała do najłatwiejszych. Podkład jest dość suchy i miałam wrażenie, że dość tępo się nakłada. Mimo, że jako bazę nałożyłam dość lepiący filtr antyoksydacyjny z Ziaji nie chciał się trzymać skóry.
Po ukryciu wszystkich niedoskonałości i nałożeniu ostatniej warstwy podeszłam do okna, żeby w dziennym świetle ocenić jak się sprawy mają. Tam gdzie położyłam bardzo cienką warstwę było ok, ale w miejscach gdzie mam zaczerwienienia i blizny musiałam dać go trochę więcej i zrobiły mi się pomarańczowe plamy. Sama twarz z daleka może i wyglądała w miarę, ale jeśli ktoś by się przyjżał zauważyłby jak odcina się od reszty ciała. Tymsamym kończę przygodę z podkładami Eartnicity żałując, że nadal jednym co mi pasuje wśród minerałów jest stara, dobra Annabelle (Golden Fairest - w zimie mieszane z Nautral Fairest pół na pół).
Nie chciałam się tak łatwo poddawać i nałożyłam go na całą twarz z myślą, że może jakoś to będzie. Sama aplikacja nie należała do najłatwiejszych. Podkład jest dość suchy i miałam wrażenie, że dość tępo się nakłada. Mimo, że jako bazę nałożyłam dość lepiący filtr antyoksydacyjny z Ziaji nie chciał się trzymać skóry.
Po ukryciu wszystkich niedoskonałości i nałożeniu ostatniej warstwy podeszłam do okna, żeby w dziennym świetle ocenić jak się sprawy mają. Tam gdzie położyłam bardzo cienką warstwę było ok, ale w miejscach gdzie mam zaczerwienienia i blizny musiałam dać go trochę więcej i zrobiły mi się pomarańczowe plamy. Sama twarz z daleka może i wyglądała w miarę, ale jeśli ktoś by się przyjżał zauważyłby jak odcina się od reszty ciała. Tymsamym kończę przygodę z podkładami Eartnicity żałując, że nadal jednym co mi pasuje wśród minerałów jest stara, dobra Annabelle (Golden Fairest - w zimie mieszane z Nautral Fairest pół na pół).